środa, 25 lipca 2012

Paryżanka...

Hmmm...może czas wrócić?:)...ale powoli:) dziś w ofercie Paryż, a jakze!..
Ale tylko dlatego, że mnie Mam prosila, osobiście to mi weny brak i chyba już nie potrafię ładnie pisać, ale ale..sie postaram:)

No więc moje drogie panie byłam w tym zachwlanym, podziwianym, ubóstwianym Paryżu, powiem szczerze i przepraszam za wyszukane słownictwo, dupy to mi nie urwało:)))))))))
Zawsze mnie tam ciągnęło, żeby zobaczyć, zachłysnąć sie paryskim powietrzem, pooglądać te wszystkie kapelusiaste paryżanki, te wszystkie zabytkowe zabytki:P no wiec, paryżanki, baby jak wszystkie inne, jedna widziałam w kapeluszu lat okolu 150 :)...zabytki takie same jak na całym świecie, a wieża Eiffla? okej ona trochę tyłek urywa, ale tylko nocą, jak migoce i wszyscy piszczą, to moze bardziej ten  udzielający się nastrój niż ona sama, ale może, nie wiem, jestem gderliwa bo spedzilam tam 5 dni, wydalismy z moim R. nieprzyzwoita sumę pieniędzy, nabiegalismy  się po tym mieście jak koty z pęcherzem, zafundowałam sobie odciski wielkości pomarańczy, bo Luwr większy od mojego rodzinnego miasta:P...ale dobra...nie gderam, było mnóstwo fajnych chwil:) pokazać?






A ciacha, poezja:)

Pozdrawiam gorąco, Lus .

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Korale!!!


Uwielbiam korale, perełki, wisiorki, kolczyki, bransolety, wszystko co sztuczne i prawdziwe, wszystko co złote, srebrne czy szmaciane :) kolorystyka całego świata...no i mam kilka szkatułek tych moich świecidełek, no właśnie KILKA ....więc musiałam znalezć sposób, żeby z kilku zrobić góra dwie!...bo mi tamte do nowej JESZCZE NIEGOTOWEJ (ale się narzeczony STARA) sypialni pasować nie bedą! ...więc powstało pudełko na korale, drugie muszę zakupić dużo duuuuuuużo większe  i prostokątne, aby wszystko upchać i pieknie na komodzie postawić i nigdy więcej nie szukać w 199 szkatułkach brązowych korali:)...obawiam się, że jednak dwa pudełka nie wystatrczą...ech...jakieś pomysły jak ulokować na jednej komodzie metr kwadratowy biżuterii?:)....lub jak oznajmić Lubemu, że potrzebujemy jeszcze jedną komodę?:)


Aaaaaaaaaa prezenty wielkanocne od Mam zadomowiły sie u mnie na dobre, wygladają odjazdowo, Narzeczony już nie pyta! ...chyba zaakceptował i podziwia szaleństwo swoich kobiet, czy to mój czy teściowej, ale podziwia!:)

wtorek, 5 kwietnia 2011

A gdy wpadną goście...





...to będe przygotowana, przynajmniej bedę miała serwetki:) ...jakiś czas temu dostałam od Mam pierścienie, miałam się wziąć się za te serwetki, ale chęci nie było, bo to proste, szału nie ma, tyłka nie urywa, ale w sumie efekt niezły:) ...wpisów mało, bo cierpie na chorobe XXI wieku ....BRAK CZASU i przeziębienie i jeszcze pracuj człowieku bez wolnego bo szefowa, a raczej jej zastępczyni nie taka jakaś :P ale teraz wooolne jest...jutro będzie herbata na tarasie, i grill bedzie i jeszcze zaklinać pogode będę i sadzić kwiatki w ogrodzie o! oczywiście po urzędach też polatam, a jakże! od okienka do okienka, od drzwi do drzwi, kolejne klamki cmok i pani urzedniczka z wzrokiem Lorda Wadera i jej koleżanka Hogata vel Helga,  ech...załatwie coś może :) wiosna idzie to może Hogata nie bedzie miała bad day :)

środa, 30 marca 2011

Mamo!



Z okazji Twego Święta życzę Ci:
Aby jedynymi łzami, które pojawią się w twych oczach
Były kryształowe łzy szczęścia
Aby radosnego uśmiechu na twej twarzy
Nie zakryły ciężkie chmury smutku
Aby płatki róż wyścielały drogę twego przeznaczenia
A szczęście, zdrowie, radość i miłość były przeznaczeniem twych dni.

Kocham Cię moja Mam:)

wtorek, 22 marca 2011

Serca, kury, kury, serca!




No więc ruszyłam z miejsca, pierwsze prace są gotowe, Serducho do mojej nowej jeszcze nie gotowej sypialni, poniewaz narzeczony wciąż robi ciapę i stale ciapie, ale ale dodatki zaczynają nabierać kształtów, może są jeszcze dosyć niezdarne, ale własnoręcznie zrobione, cieszy jak jasna cholera:) ...i jeszcze małe serduszka jako zawieszki na klucze do szaf.... no i KURY ! wszyscy robią kury, robię i ja:) kury podpatrzone na waszych blogach, moje trochę spaślakowate, ale dumne:)....pracować trzeba, czasu mało a tyle pięknych rzeczy do zrbienia, juz główkuje co teraz, jakieś pomysły?:)

Ko Ko Ko Ko też są:)


Pozdrawiam wszystkich słonecznie:)

niedziela, 13 marca 2011

A wszystko przez was, czarownice!


Tak, tak.... przez was, przez was, wszystkie blogujące istoty:) naoglądałam się waszej twórczości, niesamowitej tak na marginesie:)....no i mnie wzięlo, ale jak? wzięło totalnie, a było to tak :

16:02 Czwartek 10 marca 2011.
- Kocie ubieraj się!!!!Jedziemy do miasta!!! - krzyknęłam podniecona w stronę sypialni, gdzie mój dzielny R. robił od dwóch dni ciapę i rzucał ją zawzięcie na ściany.
- A mowy nie ma!!! - odkrzyknął luby, więc poszłam na góre coś przedsięwziąć, zatrzepotać rzęsami i użyć usmiechu nr. 356, w razie mocnych protestów z jego strony wchodził w grę uśmiech Kota ze Schreka :)
-Nie widzisz, że jestem aktualnie Robotnikiem, bardzo brudnym? - ciągnie dalej R. - pozatym PO CO DO MIASTA KOBIETO?
I tutaj nastąpiło moje ciche lecz zdecydowane:
-Po maszynę do szycia i watolinę i szybko dodałam - bo ja będę szyła! - jego mina???NIEDOOPISANIA!
- Ręce przy Tobie opadają, maszyna? szycie? Ty, maszyna i szycie? -mówi, a ja czuję, że bedzie kontra, że bedzie walczył i się nie ruszy...więc reaguje jak prawdziwa dyplomatka
-no to się nie spiesz kochanie, skończ sobie tutaj ciapanie, umyj się wychodzimy dopiero za 25 minut - zamykam drzwi i uciekam równie dyplomatycznie:)
Następnie telefon do mojej Mam:)
- Mamoooooooooo, jadę po maszynę i watolinę, potrzebne mi wszystko inne, konkretnie nie wiem co, ale bedę szyła cuda - Mam rozumie w mig
- Aaaaaa - slyszę radosny pisk po drugiej stronie linii - Bądz po 18:00 to ja już Ci tutaj wszystko naszykuje - krzyczy podniecona do słuchawki Mam! -To kobieta jest z podobnymi pasjami, rozumie! No i naszykowała, góry wszystkiego jak to Mam:) materiały, materiałki, kokardki, wstażeczki, koronki i koroneczki, igły, nitki, guziki, piórka, pióreczka, kleje, centymetry i naparstek piękny nawet:) oraz wiele innych cudów:)
Kilka godzin pózniej bogatsza o bagażnik skarbów wracam do domu z uśmiechem od ucha do ucha, mój R. nadal nic nie rozumiejący, ale też szczęsliwy bo ja szczęśliwa, to mu w zupełności wystarcza:)
No i tak się zaczyna moja historia z "Maszyną do Szycia i Watoliną". Jak powiedziałam wcześniej, oczarowałyście Czarownice:)

środa, 9 marca 2011

O tym, że warto zaglądnąć na strych!

Wiadomo, że czasem na stryszku czy w komórce jest nieprzytulnie i jakoś zaglądać się tam człowiekowi nie chce, ale...ciekawość wygrała i zajrzałam i zagrzebałam...i znalazłam...zabawki, zabaweczki, jajeczka, jajeczki, króliczki i inne cuda...odnalazłam...zapomniane, żyłam z przekonaniem, że oddałam? przez przypadek wyrzuciłam, o zgrozo? że przepadły w ferworze przeprowadzki:P ...a jednak są są! część ręcznie robiona przeze mnie a przede wszystkim przez moja Mam, część zakupiona, otrzymana w prezentach,część niesamowicie wartościowa bo obrzydliwie stara,  zdobyta ciężka krwawica niezłomnego grzebacza-poszukiwacza:) a więc tadam...u mnie Wielkanoc już tuż tuż :)